wtorek, 30 czerwca 2015

Druga szansa

Hej! Tutaj Lucy! Dzisiaj napisałam krótkie opowiadanie. Ma ono tylko jedną część. Nie martwcie się, kolejna część Historii z YouTube pojawi się jutro. :) A teraz zapraszam na opowiadanie Druga Szansa.

***
DRUGA SZANSA

- Ja już nie mogę! - krzyknęłam ze złością - dlaczego tak mi obciąłeś tę grzywkę?!
Do łazienki wpadł ojciec.
- No przepraszam, zresztą to tylko włosy - powiedział - urosną.
- Ale kiedy?! - byłam strasznie wściekła.
Tata wyszedł. Z taką grzywką wstyd się pokazać ludziom, a jestem brzydka, wiec te włosy to plus do mojej brzydoty.
- Liz! - usłyszałam głos mamy - obiad na stole!
Odeszłam od lustra i poszłam do kuchni. Na stole leżały talerze... z kotletem i kartoflami. ZNOWU.
- Co to jest? - zapytałam.
- To jest dzisiejszy obiad - powiedziała mama.
- I wczorajszy, i przedwczorajszy, i przed przedwczorajszy, i... - wymieniałam.
- Liz! Siadaj i jedz! - krzyknęła.
- Nie będę tego jeść! - odsunęłam z pogardą talerz.
- Będziesz to jeść! Tak jak wszyscy w tej rodzinie! - do kłótni włączył się ojciec.
- NIE! Mam dość tego żarcia! - wrzasnęłam.
- To głoduj. Nic innego ci nie damy - odezwała się mama.
- DOBRA! - odpowiedziałam.
I... trochę się chyba za daleko posunęłam.
Wzięłam talerz z kotletem i rzuciłam na podłogę. Talerz się z hukiem rozbił.
Młodsza siostra przyłożyła rękę do ust.
Ojciec się tak zdenerwował, że pobił mnie pasem.
- DO SWOJEGO POKOJU! -krzyknęła matka.
Z płaczem i z czerwoną twarzą pobiegłam do pokoju, który dzieliłam z siostrą. Siedziałam z kolanami przyłożonymi do policzków.
- Dlaczego ja muszę mieć taką rodzinę? - myślałam - inni jedzą sushi albo pizze..., ale tu nie chodzi o jedzenie. Czemu ojciec mnie bije? Dlaczego,,,?

Usłyszałam szarpanie za klamkę.
- Liz! Otwórz! Chcę moją lalkę! - mówiła siostra.
- Wypchaj się - powiedziałam.
- Chcę lalkę!
- To sobie chciej. Nie wpuszczę cię.
- Ale to mój pokój!
- Mój też!
- Mamo! Luiza nie chce mnie wpuścić!
-Z dołu dobiegł głos mamy:
- Wpuść Ninę do pokoju!
- Nie! - krzyknęłam.
- Wpuszczaj, bo wyważę drzwi! - wrzasnął ojciec.
-Nie! - znów krzyknęłam.
- Odliczam: raz, dwa...
Otworzyłam drzwi. Po ojcu można się wszystkiego spodziewać.
- Chcesz pasem? - zapytał, gdy wpuściłam Ninę.
- Odwal się - mruknęłam.
I znów, Walnął mnie parę razy. Łzy znów pociekły. Bolało.
- Jesteś psychopatą! - wrzeszczałam przez łzy.
- Jestem - powiedział - ale ty masz się mnie słuchać.
W pokoju zostałam sama.
- Liz... - usłyszałam po chwili - pójdziesz ze mną na rowery?
- Nie, Nina. Sama sobie idź - odpowiedziałam.
- Liz, proszę - błagała siostra.
- Wstyd się z tobą pokazywać, zresztą mam obleśną grzywkę.
- Liz...
- Dobra - zgodziłam się.
Wyciągnęłam swój stary, zardzewiały rower, który jeszcze należał do mamy, ale oczywiście rodzice nie chcieli mi kupić lepszego roweru, a Nina wyciągnęła swój nowy, kolorowy rowerek (bo ona jest mała, a jej trzeba kupować prezenty),
- Gdzie jedziemy? - zapytała.
- Nie wiem - mruknęłam.
- Może... daleko?
- Dobry pomysł - powiedziałam ironicznie.
Pojechałyśmy pod starą rzeźnię, która teraz należy do dresiarzy przychodzących tu nocą.
- Wiesz, że tu straszy? - kłamałam.
- Kto? - spytała Nina z ciekawością.
- Duch! - krzyknęłam - BUU!
- Aaa! - wrzeszczała.
I z pobocza, na którym stałyśmy, aby odpocząć, Nina wybiegła na drogę.
- Nie! Nina! - krzyczałam.
Nagle nadjechał samochód.
- Liz...! - usłyszałam przerwany krzyk mojej siostry.
Kierowca samochodu się nie zatrzymał.
- Nina! - podbiegłam do niej.
Leżała ona na drodze, krwawiła, a jej twarz przybrała siną barwę.
- N-nie umieraj! - krzyczałam, a łzy lały mi się ciurkiem po policzkach - nie odchodź! Ja przepraszam, kocham cię, Nina! Nie odchodź!!!
- Też cię kocham, Liz - powiedziała cicho.
I nagle jej serce przestało bić.
- Nie!!! - wrzeszczałam - Nina!!!
Siedziałam przy niej dotąd, aż niebo nie przyprószyły maleńkie, jasne gwiazdy. Ciało siostry schowałam w lesie.
- Rodzice nie mogą się o tym dowiedzieć - pomyślałam.
A było to bezpieczne miejsce.
Zerwałam parę kwiatków i złożyłam je obok ciała Niny. Szepnęłam:
- Kocham cię.
I poszłam. Przed siebie.
Idąc poczułam smutek i żal.
- Dlaczego to zrobiłam? - szeptałam do siebie.
Rozcierałam dłonią na nowo spływające łzy.
- Może podciąć sobie żyły? Albo się powiesić? - do głowy napływały mi pomysły, lecz szybko je odepchnęłam.
Szłam i szłam. Spojrzałam na zegarek, który zawsze przy sobie nosiłam. Wybiła północ.
Las był ciemny i czasami wywoływał u mnie paniczny strach.
Coś się poruszyło.
Biec czy nie? Wytężyłam oczy. To coś emanowało dziwną światłością.
Mimo strachu przybliżyłam się powoli. W końcu nietypowa postać wyszła ze swojej kryjówki.
- Witaj - powiedział.
Był to chłopak. Wyższy ode mnie. Miał na sobie szatę sięgającą do kolan, przypasaną sznurkiem. Nie miał butów, chodził boso. Do tego... cały był biały i świecił.
- Dziwne... - pomyślałam.
- Kim jesteś? - spytałam.
- Twoim stróżem - odpowiedział.
- Co?
- Ostatnio masz trudne chwile.
- No tak.
- Gdzie zmierzasz? 
- A co cię to obchodzi?
- Jestem twoim stróżem, muszę wiedzieć.
- Spadaj.
Poszłam dalej. Sama nie wiedziałam gdzie idę.
- Dlaczego idziesz za mną?! - chłodno zapytałam.
- Jestem twoim stróżem, muszę się tobą opiekować - powiedział.
- Nie potrzebuję żadnego stróża! - krzyknęłam.
Szłam dalej. Próbowałam nie zwracać na niego uwagi.
- Może odpoczniemy? - zaproponował.
- Nie - odpowiedziałam.
I szliśmy. Nagle zauważyłam, że las się skończył. Co dalej?
- Czy żałujesz? - odezwał się Stróż.
- Co?
- Czy żałujesz swojego zachowania wobec mamy, taty i Niny?
- Skąd ty o tym wiesz? - zapytałam.
- Jestem twoim stróżem, ja...
- Dobra, dobra. Żałuję.
- Czy to cię czegoś nauczyło?
- Tak - powiedziałam szczerze.
- Więc zasługujesz na drugą szansę.
Z jego dłoni wyłonił się mały obłoczek, który nagle przeistoczył się w wielką, białą dziurę.
- Co to?
- To jest secundo forte. Wejdź tam, a przeniesiesz się do momentu, kiedy wszystko się zaczęło, czyli od momentu z grzywką - uśmiechnął się.
- Naprawdę?
- Tak.
Przytuliłam go.
- Kim ty właściwie jesteś? - zapytałam.
- Tego powinnaś się sama domyślić. A teraz wchodź.
Weszłam i poczułam ucisk w żołądku. Wszystkie kolory się rozmazały. Wszystko wirowało. Nagle pojawiłam się... w łazience.
Jest trzynasta dwadzieścia - spojrzałam na zegarek.
- Tatusiu! Ale wspaniała grzywka! Dziękuję! Kocham cię - wbiegłam do kuchni i przytuliłam tatę.
Tata podniósł brwi ze zdziwieniem.
- Nina! Ty żyjesz! Kocham cię! - pocałowałam siostrę w policzek.
- Co? - nie dowierzała.
- A ty mamo? Mmm... jakie pyszne kotlety! Kocham cię! - wtuliłam się w fartuch mamy.
- Yyy... co ci się stało? - spytała.
- Kocham was! Dziękuję ci Aniele!

KONIEC


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz