wtorek, 8 stycznia 2019

Na zawsze


Czasami historie są zbyt straszne, aby je opowiedzieć wprost. Dlatego ukrywa się je pod metaforami.

Ciemność.
W ciemności ty łapiesz mnie za nadgarstek.
Nie.
Próbuję się wyrwać.
Ciągniesz mnie, masz więcej siły.
Nie.
Zamykasz szczelnie drzwi.
Jesteśmy tylko ty i ja.
Spoglądam w górę, na ciebie.
Nie masz już rąk.
Z otworów, gdzie one powinny być, wypełzają węże.
Zabierz je!
Jeden z nich sunie po mojej stopie…
Nodze…
Łapię go za obślizgły tułów,ale on nie daje się kontrolować.
Wpełza pod moją spódnicę.
Czuję to.
Wpełza drugi.
Nie mam sił już się bronić,
Ale błagam cię, spoglądam na ciebie…
Twoje źrenice powiększyły się.
To nie ty…
Czy ty stałeś się wężem?


Jasność.
Nie ma ciebie.
Nie ma węży.
A jednak jesteście.
Pojawiasz się przy mnie, na wpół-widzialny
„Co ci się stało?” – pytam.
„To ty tak na mnie wpływasz” – odpowiadasz i uśmiechasz się.
Nie rozumiem, ale podchodzę cię przytulić.
Upadam.
Patrzę na ciebie, na twoje mgliste ciało.
„Czy staniesz się znów ludzki?”
„Nigdy nie byłem.”
Patrzę z przerażeniem.
„To znaczy… nadal jestem” – poprawiasz się.
Próbuję złapać cię za dłoń, nie mogę.
„Spróbujmy czegoś innego” – proponujesz.
Nagle
Z każdego otworu w twoim ciele wypełzają czarne jaszczurki.
Z nosa.
Z oczu.
Z uszu.
I z dłoni.
Czarne jaszczurki pozostawiają za sobą czarną maź.
Odbiegam ze strachem.
One otaczają ze wszystkich stron moje ciało.
Brudzą je mazią.
Czuję wszędzie ich odrażający dotyk.
Moje oczy napełniają się łzami.
Łzy spływają po brudnej skórze.
Jednak nawet łzy nie powstrzymują jaszczurek.
Patrzę na mglistego ciebie.
Ale ty nie spoglądasz na mnie,
Spoglądasz na moje ciało,
Jak na swój odwieczny cel,
Jak na coś, co możesz pochłonąć,
Jak chciałbyś mnie pożreć.
Maź jaszczurek dostaje się do moich ust.
Chcę wymiotować, ale nie mogę, nie mam sił.

Po chwili znikasz, razem z tobą jaszczurki.
Ale zawsze będziesz ze mną.
Już na zawsze moja skóra będzie brudna,
A to jedyna pamiątka, którą po sobie zostawiłeś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz