SZMARAGDOWE ŁZY ZOSTAŁY CHWILOWO ZAWIESZONE!
***
***
ROZDZIAŁ 6: ŁZY (NIE)SZCZĘŚCIA
Smugi światła przedostają się przez zasłonę i oświetlają mnie skuloną i opierającą się o brzeg łóżka. Co chwilę ocieram łzy rękawem bluzki. Czuję się okropnie. Piszę to teraz, bo chcę wylać z siebie ten smutek, złość i... strach. Bo co będzie dalej? Znowu będę szarą nastolatką, której nikt nie kocha, nie będę nikogo obchodzić..., a przez Sebastiana poczułam, że świat może być kolorowy. I zaznałam szczęście, uczucie, którego właściwie nigdy wcześniej nie poczułam.
Są ludzie biedni... trzask... i są bogaci. Są ludzie głodni... trzask... i są najedzeni. Czy tak nie byłoby łatwiej?
Rodzice Sebastiana podpisali umowę, że może stąd wyjść. Już tu nie wróci, a ja...? Pewnie będę tu tkwić do śmierci. Chciałabym żebym mogła być już wolna. Ale to tylko moje "chcenie". Co będzie dalej? Płaczę...
W tej chwili przerwałam pisanie. stało się coś... niewytłumaczalnego. Coś po prostu nie do opisania. Siedziałam skulona, jedna z moich łez trafiła na kartkę, akurat na zdanie: "chciałabym żebym mogła być już wolna". I wtedy jakieś dziwne światło oślepiło mnie na chwilę.
Nagle usłyszałam pukanie do pokoju. Weszła pielęgniarka i powiedziała:
- Vanessa, twoi rodzice podpisali umowę. Możesz wyjść. Do widzenia!
- D-dobrze. Ale...
- Spakuj się, rodzice czekają.
Nie mogłam w to uwierzyć, ale pomyślałam, że... to był zwykły zbieg okoliczności, jednak... skąd wzięło się to światło? I... i... moi rodzice? Przecież ja ich nie obchodzę.
Spakowałam wszystkie moje rzeczy, a było ich bardzo mało i wyszłam z sali. Nagle, gdy już trzymałam rękę na klamce olśniło mnie. Lilly. Ona całe dnie spędza na leżeniu w łóżku. Jak to się stało, że tu się dostała? Kim naprawdę jest? Dlaczego cały czas leży? Wtedy uświadomiłam sobie, że nic o niej nie wiem, zawsze dla mnie liczyłam się tylko ja.
- Lilly? - zapytałam.
- Co?! - odpowiedziała.
- Chciałabyś... stąd wyjść?
- A kto by nie chciał?! Zresztą gratulacje, że stąd wyszłaś.
- Dz-dzięki, zaraz stąd też wyjdziesz.
- Jak?!
- Daj mi chwilkę.
Skupiłam się. Przypomniałam sobie najgorsze dni mojego życia. Pierwszy dzień w szkole, w psychiatryku. Samotność. Szarość. Nicość.
Napisałam na kartce jakiegoś papieru: "Chciałabym, żeby Lilly była wolna. Żeby ją stąd wypuścili."
I moja łza kapnęła na kilka liter tego zdania, ale szybko się rozprzestrzeniła. Objęła całe zdanie i wtedy znów dziwnie błysnęło.
Przyszła pielęgniarka i to samo co mi, oznajmiła Lilly.
Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam jej twarz. Pokrywały ją drobne zmarszczki, mimo że była nastolatką. Miała czuprynę rudych, pokręconych włosów. I jasnoniebieskie oczy.
W tej chwili była smutna, nie wiedziałam dlaczego.
- Co się stało? Dlaczego ona tu przyszła? - pytała zdenerwowana.
- Myślałam, że tak chciałaś... - szepnęłam.
- NIE! Gdzie ja teraz będę żyć?! - krzyczała - Ja nie mówiłam tego naprawdę. Myślałam, że żartujesz! Nie miałam pojęcia o twoich... mocach?! Nie wiem nawet co to jest!
Nastała chwila ciszy. Wpatrywałam się w jej duże oczy i zobaczyłam, że płacze.
- Jesteś wiedźmą!!! - krzyknęła i nagle drzwi się otworzyły i w nich zobaczyłam Sebastiana.
- Sebastian! - krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję.
- Vanessa! - powiedział i mnie przytulił - usłyszałem, że też wychodzisz i przyszedłem ci pomóc się spakować. Jak to się stało?
- Ja... sama nie wiem. To znaczy, powiem ci później - odpowiedziałam.
- Aaa... rozumiem - mówiąc popatrzył na Lilly, siedzącą na łóżku twarzą odwróconą do okna.
- Nie, nie o to chodzi.
- A o co? - spytał.
A ja przyłożyłam wskazujący palec do ust, po to żeby nic nie mówił. I w ciszy pakowaliśmy moje ubrania i inne rzeczy do walizki.
Gdy wyszliśmy z pokoju szeptem powiedziałam do niego:
- Czy twoi rodzice, no... mogą kogoś... no przygarnąć?
- Oczywiście, że tak! Wiedziałem, że o to spytasz - uśmiechnął się.
- Naprawdę? - nie mogłam w to uwierzyć.
- Tak! Już o tym z nimi rozmawiałem i się zgodzili - mówił z podnieceniem.
A ja z tego szczęścia znowu otworzyłam drzwi mojego dawnego pokoju i krzyknęłam do Lilly:
- Masz nową rodzinę!
I ze szczęścia przytuliłam ją.
- Słyszałam od doktorki, że twoi rodzice umarli, a ty chorujesz na depresję - mówiłam do niej - ale nie martw się. Zapłacę za twoje prywatne wizyty u psychiatry. Nie martw się, ja... ja też będę chodzić... a będziesz mieszkać... u... - tutaj w końcu zrozumiałam o co chodzi i zaczęłam mówić coraz cichszym głosem - u... Sebastiana.
Sebastianowi chodziło o mnie. A nie o Lilly. Ze smutkiem popatrzyłam na Sebastiana. On ruchem ręki wskazał na drzwi. Wyszliśmy.
- Vanessa, ja... - zaczął, ale mu przerwałam.
- Wiem - powiedziałam.
Przytulił mnie mocno i powiedział:
- Chodźmy już. Wezmę twoją walizkę. Ta Lilly sobie poradzi, na pewno. No, nie płacz...
I pocałował mnie w policzek i nagle mnie olśniło.
- Daj mi kartkę! I długopis! Szybko.
- Ale...
Jednak wyjął z kieszeni kawałek kartki i poszperał w mojej walizce. Tam znalazł długopis.
Napisałam na kartce; "Chciałabym, aby Lilly dostała wolny apartament w hotelu, żeby był to hotel najbardziej ekskluzywny i zupełnie darmowy. A wizyty u psychiatry żeby miała w piątki, także darmowe."
Jedna z łez trafiła na kartkę i rozprzestrzeniła się na tych dwóch zdaniach. Dziwnie błysnęło i niespodziewanie pojawiło się dwoje mężczyzn, którzy weszli do mojego, dawnego pokoju i usłyszałam jak mówili do Lilly, że ma zarezerwowany apartament w hotelu pięciogwiazdkowym, na zawsze.
Po chwili przyszła jakaś kobieta, zdaję mi się, że bardzo miła, która mówiła do Lilly, że ma z nią wizyty w piątek, darmowe!
- Jak ty to zrobiłaś? - zwrócił się do mnie zdziwiony Sebastian, który obserwował tą scenę.
- Magia - szepnęłam.
***
Przeczytaj Szmaragdowe Łzy na Wattpad: Szmaragdowe Łzy

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz