czwartek, 24 września 2015

Szmaragdowe Łzy #6: Łzy (nie)szczęścia

SZMARAGDOWE ŁZY ZOSTAŁY CHWILOWO ZAWIESZONE!
***
ROZDZIAŁ 6: ŁZY (NIE)SZCZĘŚCIA

"W tej chwili przerwałam pisanie. stało się coś... niewytłumaczalnego."


Smugi światła przedostają się przez zasłonę i oświetlają mnie skuloną i opierającą się o brzeg łóżka. Co chwilę ocieram łzy rękawem bluzki. Czuję się okropnie. Piszę to teraz, bo chcę wylać z siebie ten smutek, złość i... strach. Bo co będzie dalej? Znowu będę szarą nastolatką, której nikt nie kocha, nie będę nikogo obchodzić..., a przez Sebastiana poczułam, że świat może być kolorowy. I zaznałam szczęście, uczucie, którego właściwie nigdy wcześniej nie poczułam.
Ale dlaczego tak musi być? Dlaczego świat nie jest ułożony tak, że każdy miałby akurat to, czego potrzebowałby?
Są ludzie biedni... trzask... i są bogaci. Są ludzie głodni... trzask... i są najedzeni. Czy tak nie byłoby łatwiej?
Rodzice Sebastiana podpisali umowę, że może stąd wyjść. Już tu nie wróci, a ja...? Pewnie będę tu tkwić do śmierci. Chciałabym żebym mogła być już wolna. Ale to tylko moje "chcenie". Co będzie dalej? Płaczę...

W tej chwili przerwałam pisanie. stało się coś... niewytłumaczalnego. Coś po prostu nie do opisania. Siedziałam skulona, jedna z moich łez trafiła na kartkę, akurat na zdanie: "chciałabym żebym mogła być już wolna". I wtedy jakieś dziwne światło oślepiło mnie na chwilę.
Nagle usłyszałam pukanie do pokoju. Weszła pielęgniarka i powiedziała:
- Vanessa, twoi rodzice podpisali umowę. Możesz wyjść. Do widzenia!
- D-dobrze. Ale...
- Spakuj się, rodzice czekają.
Nie mogłam w to uwierzyć, ale pomyślałam, że... to był zwykły zbieg okoliczności, jednak... skąd wzięło się to światło? I... i... moi rodzice? Przecież ja ich nie obchodzę.

Spakowałam wszystkie moje rzeczy, a było ich bardzo mało i wyszłam z sali. Nagle, gdy już trzymałam rękę na klamce olśniło mnie. Lilly. Ona całe dnie spędza na leżeniu w łóżku. Jak to się stało, że tu się dostała? Kim naprawdę jest? Dlaczego cały czas leży? Wtedy uświadomiłam sobie, że nic o niej nie wiem, zawsze dla mnie liczyłam się tylko ja.
- Lilly? - zapytałam.
- Co?! - odpowiedziała.
- Chciałabyś... stąd wyjść?
- A kto by nie chciał?! Zresztą gratulacje, że stąd wyszłaś.
- Dz-dzięki, zaraz stąd też wyjdziesz.
- Jak?!
- Daj mi chwilkę.
Skupiłam się. Przypomniałam sobie najgorsze dni mojego życia. Pierwszy dzień w szkole, w psychiatryku. Samotność. Szarość. Nicość.
Napisałam na kartce jakiegoś papieru: "Chciałabym, żeby Lilly była wolna. Żeby ją stąd wypuścili."
I moja łza kapnęła na kilka liter tego zdania, ale szybko się rozprzestrzeniła. Objęła całe zdanie i wtedy znów dziwnie błysnęło.
Przyszła pielęgniarka i to samo co mi, oznajmiła Lilly.
Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam jej twarz. Pokrywały ją drobne zmarszczki, mimo że była nastolatką. Miała czuprynę rudych, pokręconych włosów. I jasnoniebieskie oczy.
W tej chwili była smutna, nie wiedziałam dlaczego.
- Co się stało? Dlaczego ona tu przyszła? - pytała zdenerwowana.
- Myślałam, że tak chciałaś... - szepnęłam.
- NIE! Gdzie ja teraz będę żyć?! - krzyczała - Ja nie mówiłam tego naprawdę. Myślałam, że żartujesz! Nie miałam pojęcia o twoich... mocach?! Nie wiem nawet co to jest!
Nastała chwila ciszy. Wpatrywałam się w jej duże oczy i zobaczyłam, że płacze.
- Jesteś wiedźmą!!! - krzyknęła i nagle drzwi się otworzyły i w nich zobaczyłam Sebastiana.
- Sebastian! - krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję.
- Vanessa! - powiedział i mnie przytulił - usłyszałem, że też wychodzisz i przyszedłem ci pomóc się spakować. Jak to się stało?
- Ja... sama nie wiem. To znaczy, powiem ci później - odpowiedziałam.
- Aaa... rozumiem - mówiąc popatrzył na Lilly, siedzącą na łóżku twarzą odwróconą do okna.
- Nie, nie o to chodzi.
- A o co? - spytał.
A ja przyłożyłam wskazujący palec do ust, po to żeby nic nie mówił. I w ciszy pakowaliśmy moje ubrania i inne rzeczy do walizki.
Gdy wyszliśmy z pokoju szeptem powiedziałam do niego:
- Czy twoi rodzice, no... mogą kogoś... no przygarnąć?
- Oczywiście, że tak! Wiedziałem, że o to spytasz - uśmiechnął się.
- Naprawdę? - nie mogłam w to uwierzyć.
- Tak! Już o tym z nimi rozmawiałem i się zgodzili - mówił z podnieceniem.
A ja z tego szczęścia znowu otworzyłam drzwi mojego dawnego pokoju i krzyknęłam do Lilly:
- Masz nową rodzinę!
I ze szczęścia przytuliłam ją.
- Słyszałam od doktorki, że twoi rodzice umarli, a ty chorujesz na depresję - mówiłam do niej - ale nie martw się. Zapłacę za twoje prywatne wizyty u psychiatry. Nie martw się, ja... ja też będę chodzić... a będziesz mieszkać... u... - tutaj w końcu zrozumiałam o co chodzi i zaczęłam mówić coraz cichszym głosem - u... Sebastiana.
Sebastianowi chodziło o mnie. A nie o Lilly. Ze smutkiem popatrzyłam na Sebastiana. On ruchem ręki wskazał na drzwi. Wyszliśmy.
- Vanessa, ja... - zaczął, ale mu przerwałam.
- Wiem - powiedziałam.
Przytulił mnie mocno i powiedział:
- Chodźmy już. Wezmę twoją walizkę. Ta Lilly sobie poradzi, na pewno. No, nie płacz...
I pocałował mnie w policzek i nagle mnie olśniło.
- Daj mi kartkę! I długopis! Szybko.
- Ale...
Jednak wyjął z kieszeni kawałek kartki i poszperał w mojej walizce. Tam znalazł długopis.
Napisałam na kartce; "Chciałabym, aby Lilly dostała wolny apartament w hotelu, żeby był to hotel najbardziej ekskluzywny i zupełnie darmowy. A wizyty u psychiatry żeby miała w piątki, także darmowe."
Jedna z łez trafiła na kartkę i rozprzestrzeniła się na tych dwóch zdaniach. Dziwnie błysnęło i niespodziewanie pojawiło się dwoje mężczyzn, którzy weszli do mojego, dawnego pokoju i usłyszałam jak mówili do Lilly, że ma zarezerwowany apartament w hotelu pięciogwiazdkowym, na zawsze.
Po chwili przyszła jakaś kobieta, zdaję mi się, że bardzo miła, która mówiła do Lilly, że ma z nią wizyty w piątek, darmowe!
- Jak ty to zrobiłaś? - zwrócił się do mnie zdziwiony Sebastian, który obserwował tą scenę.
- Magia - szepnęłam.


***
Przeczytaj Szmaragdowe Łzy na Wattpad: Szmaragdowe Łzy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz