wtorek, 22 grudnia 2015

Ta Młoda #3: Smutna miłość

***
ROZDZIAŁ 3: SMUTNA MIŁOŚĆ



"Podszedł powoli do mnie, odgarnął mi z twarzy ciemne włosy i musnął moje usta swoimi. Poczułam przypływ ciepła. Nie wiedziałam, że jest to takie miłe."


Nie mogłam uwierzyć. Jaś...? Jaś Dąbrowski wampirem? Nie żyje? CO?! Tyle pytań chciałam zadać, ale tego nie zrobiłam, bo nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Po chwili ciszy Jeremi się odezwał:

- Jak masz naprawdę na imię?

- Eee... Xenia - powiedziałam. - Oj nie! Nie. To nie moje prawdziwe imię! Ja mam na imię... . Eee... . Nie pamiętam.

Nie wiedziałam co się ze mną stało. Jak mogłam nie pamiętać swojego imienia?

- Tak myślałem - rzekł smutno Jeremi - chciałem ci to wyjawić później, ale zauważyłem, że jesteś bardzo miłą i uczciwą osóbką.

Uśmiechnął się i popatrzył mi w oczy.

- To taki lek - mówił dalej podając mi małe, białe pudełeczko - gdy będziesz go zażywać codziennie wieczorem nie zapomnisz o swoim dawnym życiu. Uwierz mi. Jaś też to zażywał i nie zapomniał o ludzkim świecie. Gdy nie będziesz tego robić całkowicie zapomnisz o dawnym życiu. Takie działanie ma eliksir, o którym ci wspominałem. Ten, który daje się porwanym. On nie niszczy tylko smutku. On niszczy wspomnienia.

Wzięłam pudełeczko do rąk. Wyglądało jak zwykłe pudełko po lekach, tylko nie miało żadnych napisów. Otworzyłam je i zauważyłam czerwone, malutkie tabletki. Były niekształtne, takie troszkę okrągłe, ale troszkę kwadratowe. Takie dziwne.

- Dzięki. To jedna wieczorem? - spytałam.

- Tak. To ja idę pomóc Zenirowi. Cześć! - odrzekł i wyszedł z mojego pokoju.

Dlaczego ja musiałam zostać porwana? Dlaczego ja...? Wspominając dawne życie i to nowe, zasnęłam.

***

Następnego dnia rano obudził mnie Zenir.

- Wstawaj Xenia! Czas do szkoły!

Wstałam szybko, nigdy nie ociągałam się ze wstaniem z łóżka. Według mnie to strata czasu.

- Znajdź sobie jakąś szatę szkolną - mówił tata. - Na pewno jakaś damska znajdzie się w przebieralni. Po szkole możesz zostawić ją sobie tutaj, w swoim pokoju. No to zmykaj.

I już kierował się do wyjścia, kiedy go zatrzymałam:

- Zenir, a w przebieralni znajdę jakieś ubrania, no... codzienne?

- Codziennie? - zdziwił się - w szkole będziesz chodzić w szatach, a w domu... hmm... no nie wiem. Może zajdziesz po szkole do jakiegoś sklepu z ubraniami? Masz tu kilka geldów.

Podał mi dziesięć małych, złotych pieniążków i wyszedł. Skąd ja miałam wiedzieć gdzie jest przebieralnia?

Wyszłam z pokoju i zobaczyłam drewnianą tabliczkę powieszoną na ścianie z napisem: przebieralnia. Aha. No i co dalej? Spróbuję ją dotknąć, pomyślałam.

Tak zrobiłam, a ona wysunęła się do przodu. Razem z nią wysunął się dość spory wagonik. Wsiadłam do niego i po chwili tabliczka i wagonik ze mną znów się wsunęły. Było bardzo ciemno. Nagle usłyszałam jakiś trzask i wagonik sunął do góry. Coraz szybciej i szybciej... zaczęłam krzyczeć, ale po chwili wagonik zatrzymał się. Nad moją głową usytuowana była jakaś klapa. Nagle sama się otworzyła.

- No, hej! Witaj na wieży! - powitał mnie Jeremi i wysunął do przodu rękę. Ja złapałam się jej i wyszłam. Klapa ponownie się zamknęła.

Obróciłam się dookoła.

Byłam w pięknym, złotym, okrągłym pokoju. Był wielki. Drewniana podłoga była przykryta czerwonym, aksamitnym dywanem ze złotymi wzorkami. Cały pokój został pomalowany na jasnożółty kolor. Wokół stały półki z książkami, ale... gdzie jest przebieralnia?

- Jeremi, gdzie jest... eee... przebieralnia? Spodziewałam się tu raczej sterty ubrań, niż... książek - powiedziałam.

- A! Już! - rzekł i skierował się do jednej z wysokich półek na książki. Wysunął jedną książkę, chyba zatytułowaną: Przebieralnia, abo mi się zdawało.

Wysunął ją lekko w swoją stronę, a ściany przybrały kolor jasnej zieleni, półki zniknęły, a zamiast nich ukazały się komody i szafy na ubrania, czerwony dywan się zwinął i na jego miejsce pojawił się ciemnozielony.

- Łał! - skomentowałam. Faktycznie, to było "łał".

- No, to poszukujesz szkolnej szaty? - spytał Jeremi.

- Tak, właśnie!

Podszedł do jednej z ciemnobrązowych szaf i wyciągnął dwie - jasnoniebieski długie, sięgające do kostek szaty. Były one, no cóż... nudne, a szkoda.

- Przymierz tą - rzekł Jeremi.

- Eee, ale gdzie? - spytałam.

- Tutaj - roześmiał się. - Nie martw się, nie będę podglądał i się odwrócił.

Trochę to dziwne, bo mają tu wielki pokój na wieży, który zmienia się w zależności od tego, czego się chce, ale nie mają... tutaj zwykłego pokoiku, w którym można się przebrać?

Ale nie miałam wyjścia.

- Już - oznajmiłam, a on się odwrócił.

- Łał! Ładnie - skomentował Jeremi.

Podszedł do mnie i wpatrywał mi się w oczy. Musnął palcami mój policzek.

O co mu chodziło?!

Po chwili przechylił w prawo głowę i chciał mnie pocałować, ale ja go lekko odepchnęłam.

- Jeremi... co ty robisz?

- Eee... przepraszam - odpowiedział.

- Nic się... nic się nie stało.

I chłopak popatrzył chwilę na mnie jakby ze smutkiem i podszedł do jednej z szaf. Wyciągnął niebieską książkę i pojawiła się na środku pokoju klapa.

- To wracamy - rzekł i otworzył klapę.

Posłusznie wgramoliłam się do wagonika, a Jeremi razem ze mną. Było ciasno i moje ciało musiało dotykać jego, pomimo że wagonik był dość spory.

Wagonik jechał coraz szybciej i szybciej. Tak szybko, że zaczęłam się bać i złapałam rękę mojego towarzysza i bardzo mocno ją trzymałam. On nie protestował.

Po chwili dotarliśmy do korytarza, prowadzącego do dwóch pokoi: mojego i tego, do którego wejście było zakazane.

Zeszłam na dół po schodach i zastałam Zenira jedzącego, czy może pijącego, jakiś czerwony płyn.

- Czy to..., czy to... - zapytałam wskazując na białą miskę z czymś czerwonym.

- Tak - odpowiedział Zenir uśmiechając się pogodnie. - To krew.

- Krew?!

Jeremi, który stał tuż obok złapał mnie za rękę.

- Xenia, powinnaś się już przyzwyczaić do bycia wampirem.

- A ty? - spytałam Jeremiego. - Jeśli jesteś człowiekiem i przebywasz w tym świecie..., to co ty jesz?

- No... nie mam wyboru. Także jem krew - zaśmiał się. - Ale żywimy się także: mlekiem, chlebem, wodą, i tak dalej .

- Aha - odpowiedziałam szukając jakiejś miski.

Po chwili znalazłam, a Jeremi wlał mi z kartonu... krew.

- Skąd wy to macie? - spytałam.

- Od ludzi - powiedział Jeremi. - Widziałaś w wiadomościach kiedyś jak się mówi, że jacyś ludzie zaginęli?

Przytaknęłam jedząc krew. Właściwie nawet była dobra. Niczym się nie różniła od tej... z łazienki. Od mamy... .

- No właśnie - ciągnął dalej Jeremi. - To właśnie wtedy najczęściej porywają ich wampiry. Po krew. Czasami nie wypuszczają ich i wtedy się bąkają po naszym świecie, ale to czasami.

- No, dość tych opowieści - powiedział Zenir. - Niech Xenia się zbiera do szkoły.

Mówiąc to wstał od stołu i skierował się do drzwi zakładając długą, powiewną szatę.

- To idę do pracy. Do zobaczenia! - krzyknął i już go nie było.

Gdy już skończyłam jeść jeszcze musiałam spytać o coś Jeremiego.

- Ej, jak ty się tu... znalazłeś?

- To długa historia - powiedział niespokojnie. - Spóźnisz się do szkoły, jeśli zacznę ci o tym opowiadać.

Uśmiechnął się lekko.

- To może mi opowiesz o tym w drodze do szkoły? - zaproponowałam szczęśliwa, że będę bezpieczna przechodząc przez to miasto.

- No dobra - rzekł.

Założyłam czarny szalik jaki znalazłam na wieszaku, a Jeremi założył kurtkę i otworzył drzwi. Przeszłam z nim przez ogród uschniętych róż.

Szliśmy uliczkami przepełnionymi różnymi postaciami. W większości były to wampiry, ale widziałam czasami także ludzi oraz czarowników. Mieli oni wielkie laski z drewna i duże, spiczaste kapelusze.

- To jak to było? - zagadnęłam. - Jak tu się znalazłeś?

- To... było dawno temu - zaczął Jeremi. - Jak byłem jeszcze malutki. Otóż, Zenir porwał moją siostrzyczkę i chociaż dał jej lek, ten który uspokaja i dzięki niemu nie czuje się smutku, ona... umarła. Pewnie ze stresu? O ile da się tak umrzeć. I Zenir zauważył mnie, miałem może pięć, a może sześć lat i... porwał zamiast jej, no właśnie... mnie! Na początku myślał, że może będę mu potrzebny po krew, ale jakoś tak zaciekawił mnie ten świat. Poczułem się jak wampir, mimo że nim nie byłem. Bardzo polubiłem to życie, a Zenir mnie pokochał tak jak syna i... zostałem. Jestem takim jego pomocnikiem . Nie zajmuję się tylko ogrodem, chociaż lubię bardzo to robić, to zajmuję się także domem, jestem też przyjacielem Zenira. A może ty coś powiesz o sobie? Hmm?

I uśmiechnął się pokazując zęby.

- Ech..., ale ja nie lubię o sobie mówić! - udałam zdenerwowaną. - No dobra, więc jestem jedynaczką. To znaczy byłam. Moją rodziną była tylko mama. Tata się rozwiódł. Jestem wielkim kłamcą. Bo prowadziłam blog o mnie... .

- No to co? - przerwał mi Jeremi. - Gdzie tu kłamstwo?

- No właśnie mówię. Prowadziłam blog o mnie, ale wszystko co tam pisałam to były kłamstwa. Na przykład to, że moim chłopakiem był... Jaś Dąbrowski.

- A on..., a on żyje? - zdziwił się i przystanął.

- No tak, a to ty nie wiedziałeś?! Chodź, idziemy do szkoły.

Pociągnęłam go za kurtkę.

- O, przepraszam - i ruszył. - Ale to dziwne. Bo Jaś został porwany, jako wampir i Zenir go..., to znaczy..., już sam nie wiem.

- Zenir go co?

- Już nic - burknął.

Nagle z morza drzew wyłonił się wielki budynek. A był Wyższą Szkołą Wampirów, tak jak głosił na nim napis. Cały był szary i wyróżniał się na tle czarnej nocy.

- To idź - powiedział smutno Jeremi. - Wieczorem po ciebie przyjdę. Za kilka minut dzwonek, mam nadzieję, że sobie poradzisz. To..., cześć Xenia!

Pomachałam mu na pożegnanie, ale on jeszcze mnie zatrzymał.

- Xenia, to znaczy Leila, poczekaj chwilę - przytrzymał mnie za rękaw szaty, gdy wchodziłam po szerokich, marmurowych schodach.

Podszedł powoli do mnie, odgarnął mi z twarzy ciemne włosy i musnął moje usta swoimi. Poczułam przypływ ciepła. Nie wiedziałam, że jest to takie miłe.

- Bardzo mi się podobasz, Leila - szepnął mi do ucha.

I skierował się bez słowa w stronę domu. A ja jeszcze chwilę stałam na schodach wpatrując się w las otaczający szkołę i myśląc o pocałunku.


***
Przeczytaj Ta Młoda na Wattpad:Ta Młoda


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz